#1 2008-11-14 18:03:53

Ezamel

Administrator

Zarejestrowany: 2008-11-13
Posty: 247
Punktów :   

1

Karczma była prawie pusta, większość stolików była czysta, tak przynajmniej wyglądały. Ezamel wszedł do środka cicho, lecz ściągnął na siebie wzrok nielicznych gości, których uwagę przykuł bardziej mróz przyniesiony z zewnątrz, niż sama persona mężczyzny zakrytego wielkim płaszczem.
    Podszedł do baru, usiadł na taborecie i spojrzał wymownie na barmana.
    -    Steav, żadnych pytań, po prostu polej.
    Steav wzruszył ramionami i wyciągnął butelkę spod lady.
    -    Nie, nie tą. Tą z półki.
    Barman zmarszczył brwi i kręcąc głową nalał kieliszek whisky.
    -    Popielniczkę?
    Ezamel warknął cicho.
    -    Tak, popielniczkę. – wycedził pretensjonalnie, jakby pytał o coś nieskończenie oczywistego. – Nie miałeś pytać.
    -    Nie zaczynaj, nie chcę burd. – oznajmił Steav i zabrał się za wycieranie szklanek.
    -    Jeszcze żadnej burdy nie zrobiłem w swojej karierze.
    -    Jeszcze. – zaznaczył barman. W tym momencie z kuchni (drzwi były zaraz za barem) wyszła barmanka z dwoma talerzami jakiejś parującej zupy.
    -    Witaj, Ezamelu. – zawołała i ruszyła do gości. Urodę miała całkiem naturalną, jakby od zawsze i na zawsze miała pozostać piękna, zgodnie z jakimś planem, który trzeba było przyjąć bez „ale”. Nie wyglądała na kobietę, która specjalnie dba o linię, lecz to jeszcze bardziej dodawało jej uroku. Ezamel jednak nie patrzył na nią, lecz na dno kieliszka.
    -    Był dzisiaj Groto? – zapytał w końcu.
    -    Nie, ale na pewno będzie.
    -    Skąd wiesz?
    -    Wiem.
    Tym razem Ezamel wzruszył ramionami. „Nie chcesz, to nie mów”.
    -    Zastanawia mnie, skąd bierzesz pieniądze. Bo chyba nie z gór? – zagadał barman.
    -    Zastanawia cię to średnio raz na miesiąc.
    -    Bo nie czuję się jakoś szczególnie zaspokojony twoimi odpowiedziami.
    -    Daj mi spokój.
    Nabił fajkę i odpalił. Nie zaciągając się wypuścił kilka kółek z dymu w stronę sufitu.
    -    Bo poza właśnie tym – Steav wskazał na kółka – nie wiedziałem żadnych twoich umiejętności.
    Ezamel milczał. Nadal nie zdejmował kaptura, w karczmie, mimo dużego kominka, było chłodno.
    Wywęszył coś. Czuł napięcie.
    Nim jednak rozpoznał powód, w drzwiach karczmy stanęła młoda elfka z wilkiem. Ezamel uspokoił się i gdy przybyszka zamknęła za sobą drzwi wlał w siebie kieliszek whisky i poprosił o następny.

Offline

 

#2 2008-11-14 20:10:10

Amorsis

Użytkownik

Zarejestrowany: 2008-11-13
Posty: 252
Punktów :   

Re: 1

Amorsis szybkim krokiem poszła w stronę baru. I jak zwykle zamówiła u Steav’a  miskę mleka dla swojego wilka i gorącą zupę dla siebie. Dzisiaj jednak elfka była smutna. W jej oczach błyszczały kropelki łez. Barman podając jej talerz z pożywieniem i rzekł:
- Amorsis co się stało, czemu dzisiaj tak posępnie wyglądasz?
Elfka przez chwilę nie mogła nic powiedzieć, wybuchła płaczem. Po chwili odpowiedziała:
- Wiesz Steav, dzisiaj rano pierwszy raz w moim elfickim życiu nie udało mi się uratować zwierzęcia, piękną młodą sarenkę. Przybyłam za późno i  nie mogłam już nic zrobić. Czuję się winna za jej śmierć. Jak druid nie może pomóc choremu stworzeniu? No powiedz jak?
- Wiesz co Amorsis. Czasem zdarza się, że nic nie możemy poradzić. Wszystkich nas czeka śmierć. Taki jest nasz los.
- Ale ja się z tym nigdy nie pogodzę.
Tu rozmowa się ucięła, bo elfka zaczęła jeszcze rzewniej płakać.

Offline

 

#3 2008-11-14 20:16:07

Ezamel

Administrator

Zarejestrowany: 2008-11-13
Posty: 247
Punktów :   

Re: 1

Ezamel zmierzył wzrokiem znaną mu z widzenia elfkę i zagaił do Steava.
    -    O której będzie Groto, k o n i e c z n i e  musze to wiedzieć.
    -    Pewnie za chwilę.
    Ściągnął kaptur i spiął włosy. Mruknął basowo i opróżnił fajkę w popielniczce. Znowu czuł napięcie. To coś więcej, niż naturalna magia elfki.
    -    Szykuj pochodnie, Steav. – mruknął do barmana i, nieco rozkojarzony, zapytał elfki:
    -    Co widziałaś na zewnątrz poza śniegiem i nocą?

Offline

 

#4 2008-11-14 20:21:10

Amorsis

Użytkownik

Zarejestrowany: 2008-11-13
Posty: 252
Punktów :   

Re: 1

Elfka spojrzała swymi smutnymi oczami na nieznajomego i zapytała:
- Oprócz śniegu i nocy? Dzisiaj zobaczyłam młodą sarenkę, której nie mogłam uratować. Leżała z otwartą raną. Nie wiem czyja to sprawka. Może zwierzęcia, może myśliwego. Nie mogę sobie wybaczyć, że jej nie pomogłam. To zdarzyło mi się pierwszy raz, rozumiesz?
Potem znowu zaczęła płakać.

Ostatnio edytowany przez Amorsis (2008-11-14 20:22:47)

Offline

 

#5 2008-11-14 20:27:18

Ezamel

Administrator

Zarejestrowany: 2008-11-13
Posty: 247
Punktów :   

Re: 1

Ezamel pokiwał głową, wyraźnie zdenerwowany.
-    No nie wątpię.
Poluzował pas od płaszcza, ukazując kawałek misternej, żelaznej kolczugi i niepełnej płytówki.
-    Zabijasz zło, czy brzydzisz się nawet takim morderstwem? – zapytał elfki. Kiwnął na Steava, który zniknął w kuchni. Spojrzał na grupkę gości. Trzech ludzi, jeden krasnolud. Żaden zdolny do walki. Przynajmniej z tym, co nadchodziło.
    -    Twój wilk też to czuje. – kiwnął na zwierzę, które węszyło niespokojnie i rozglądało się dookoła. – I gdzie jest Groto?

Offline

 

#6 2008-11-14 20:32:23

Amorsis

Użytkownik

Zarejestrowany: 2008-11-13
Posty: 252
Punktów :   

Re: 1

- Walczę tylko wtedy, gdy to jest konieczne.
Amorsis zamyśliła się, a po chwili zapytała nieznajomego:
- Kim Ty jesteś i czemu pytasz się o walkę? Chyba nie będziemy teraz używać broni, tutaj w karczmie? Jest pełno ludzi.
Spojrzała na mężczyznę z zaniepokojonym wzrokiem.

Ostatnio edytowany przez Amorsis (2008-11-14 20:34:14)

Offline

 

#7 2008-11-14 20:36:33

Ezamel

Administrator

Zarejestrowany: 2008-11-13
Posty: 247
Punktów :   

Re: 1

-    Fakt – czwórka starców i my, pełno ludzi. Daj mi swój kołczan. Teraz. Bez dyskusji. – spod fałd płaszcza wygrzebał kilka fiolek na rzemykach z czerwonym płynem. Ze swojej szyi ściągnął łańcuszek z krzyżem. Gdy Steav wrócił z naręczem pochodni i zapałkami, rzucił mu łańcuszek.
    -    Tobie bardziej się przyda, niż mi. Niech twoja żona zostanie z nami. – powiedział do barmana.
    -    Wszyscy do baru! Nadchodzą!
    Wyciągnął rękę w stronę elfki, czekając na kołczan.

Offline

 

#8 2008-11-14 20:40:31

Amorsis

Użytkownik

Zarejestrowany: 2008-11-13
Posty: 252
Punktów :   

Re: 1

Amorsis oddała mu to, o co prosił. Mimo, że nie wiedziała nic o nieznajomym, czuła, że jest jej bliski. Spojrzała głęboko w jego oczy i zapytała:
- Czy ja i Nokturnus możemy przyłączyć się do walki?
Potem poczuła, że chce poznać jego imię, ale nie pytała, czekała, aż sam jej na tę zagadkę odpowie.

Offline

 

#9 2008-11-14 20:49:20

Ezamel

Administrator

Zarejestrowany: 2008-11-13
Posty: 247
Punktów :   

Re: 1

Ezamel nie odpowiedział. Wyjął wszystkie strzały na blat baru i odkorkował pierwszą fiolkę. Oszczędnie skropił grot pięciu strzał, potem z kolejnymi pięcioma postąpił tak samo, używając drugiej fiolki. Potem obydwie zawiesił na szyi, dziesięć skropionych strzał wsadził do kołczanu, resztę cisnął na podłogę.
    -    Jeden strzał, jedna śmierć. – powiedział, podając amunicję elfce. – Stój za Steavem. Steav! Rozdaj pochodnie! Ustawcie się kołem pod ścianą bez okien! Trzymaj wilka przy sobie, elfico.
    W tym momencie wyciągnął imponująco długi miecz zza pleców i ruszył w kierunku drzwi. Zatrzymał się na środku, twarzą do wejścia i okien. Gdzieś na zewnątrz dało się słyszeć wiele stóp, kopyt i łap. Zbyt wiele.
    -    W imię Stwórcy Światła zabraniam wam wejść w ten próg! – Zerwał pierwszą fiolkę i rozbił ją pod swoimi stopami. Zamoczył końcówkę miecza w czerwonej mazi naznaczył nią linię od ściany, do ściany, odgradzając nadchodzące zło, od gości w karczmie. Utworzona linia dawała ciepły, krwisty płomień.
    W jednym momencie zgasły wszystkie światła, a z okien z brzdękiem posypały się szyby. Drzwi poszły w drzazgi, a karczmę wypełnił wielki, wściekły krzyk dziesiątek istot.
    -    Odpalaj pochodnie! - rozkazał Ezamel. - Stójcie, gdzie stoicie!

Offline

 

#10 2008-11-14 20:54:36

Amorsis

Użytkownik

Zarejestrowany: 2008-11-13
Posty: 252
Punktów :   

Re: 1

Amorsis była w szoku. Nie chciała powiedzieć nieznajomemu, że nie ma doświadczenia w takich walkach. Wzięła strzały i sięgnęła po swój długi łuk. Przygotowała się do walki. Wiedziała, że oprócz jej strzał przyda się także drucika moc. Potem elfka spojrzała znacząco na swojego wilka. Ten odwzajemnił jej spojrzenie. Oboje wiedzieli, że muszą dać z siebie wszystko. Nie zapytała o nic mężczyznę, bo czuła, że w tym momencie nie może. Poklepała tylko swojego Nokturnusa i cicho wyszeptała coś w elfickim języku.

Offline

 

#11 2008-11-14 21:01:46

Ezamel

Administrator

Zarejestrowany: 2008-11-13
Posty: 247
Punktów :   

Re: 1

Gdy zapłonęły pochodnie, światło na chwilę zatrzymało stwory pędzące na Ezamela. Różnej maści diabelstwa, ze szponami, kopytami, duże i niewiele większe od niziołka – wszystko to na chwilę patrzyło na pochodnie i linie naznaczoną przez Ezamela.
    -    Odejdźcie, albo zginiecie. – rzekł do monstrów. Te po chwili ciszy zaczęły piszczeć, aż Ezamel zrozumiał, że się śmieją.
    -    No to mam przesrane. – Stwierdził Ezamel. W tym momencie dziesiątki stworów ruszyło na niego, lecz on nie ruszył się z miejsca. Zerwał drugi flakonik i cisnął go pod nogi pierwszych stworów. Zaczęły się miotać, jak palone żywym ogniem, lecz nad nimi przeskoczyły już kolejne, gotowe do walki.
    -    W imię, kurwa, Stwórcy! – ryknął Ezamel i ruszył naprzód, na pół przecinając pierwszego demona. – Strzelaj! Teraz!

Offline

 

#12 2008-11-14 21:07:24

Amorsis

Użytkownik

Zarejestrowany: 2008-11-13
Posty: 252
Punktów :   

Re: 1

Amorsis z niepewnością napięła cięciwę łuku. Po chwili strzelił trafiając w jednego z nieprzyjaciół. Nokturnus także zaatakował paru z nich. Te lecące minuty walki, były dla elfki niczym długie lata. W jej oczach pojawiły się łzy. Nie chciała zabijać, ale wiedziała, że musi uratować ludzi w karczmie. To było od niej silniejsze. Spojrzała przerażonym wzrokiem na mężczyznę.

Offline

 

#13 2008-11-14 21:16:50

Ezamel

Administrator

Zarejestrowany: 2008-11-13
Posty: 247
Punktów :   

Re: 1

Gdy poczuł pierwsze uderzenia szponów, wiedział już, że sam nie da rady. Słyszał strzały lecące zza jego pleców i walkę wilka... „Przecież zabroniłem...” pomyślał, kładąc trupem kolejnego przeciwnika.
    Następne monstrum rzuciło się na niego z wyskoku. Ezamel nadział go na szpic miecza, lecz ciężar demona przewrócił mężczyznę, który stracił na chwilę dech. Zrzucił z siebie truchło i kopnął w ryj mniejszego demona.
    Lecz nie wstał. Czyjeś pazury przeszły przez kolczugę na brzuchu i wbiły się płytko w żołądek Ezamela. Ten zawył z bólu i lewą ręką zrzucił z siebie wroga. Nadział kolejnego i znowu spróbował się podnieść. Nie zdążył się uchylić i jakaś uzbrojona w szpony łapa opadła na jego skroń, zdzierając skórę aż do szyi.
    -    W imię Stwórcy! – zawył Ezamel, gdy już wszystkie demony, zachęcone powodzeniem swoich braci, cisnęły się na niego.

Offline

 

#14 2008-11-14 21:21:04

Amorsis

Użytkownik

Zarejestrowany: 2008-11-13
Posty: 252
Punktów :   

Re: 1

Amorsis poczuła dziwne uczucie. Bała się o nieznajomego, ale nie mogła zaprzestać walki. Jedynym sposobem, aby mu pomóc było przywołanie wilki. Zagwizdała. Nokturnus natychmiast przybiegł do swojej pani. Wtedy spojrzała na niego i powiedziała:
- Osłaniaj naszego przyjaciela!
Zwierzę zrozumiało natychmiast i odtąd nie spuszczało mężczyzny z oczu. Odpędzało od niego wszystkie stwory. Elfka nie wiedziała, ile już strzał wystrzeliła. Czuła jednak, że jej się kończą, nie wiedziała, co robić.

Offline

 

#15 2008-11-14 21:32:26

Ezamel

Administrator

Zarejestrowany: 2008-11-13
Posty: 247
Punktów :   

Re: 1

Gdyby wilk w porę nie skoczył na demony (i nie wziął na siebie kilku ciosów przeznaczonych dla Ezmaela) mężczyzna leżałby już pewnie martwy. Teraz, mając czas na oddech, złapał pewniej miecz i ciął bezlitośnie.
    Całą lewą część twarzy zalała mu krew, spływająca aż na pierś. Czarna plama na brzuchu powiększała się z każdą chwilą.
    Kto wie, co byłoby dalej, gdyby nie cienkie, męskie okrzyki z zewnątrz.
    -    Groto!
    Niziołek, wraz z pięciorgiem współplemieńców, wparowali do karczmy, obrzucając demony fiolkami. Podniósł się wielki jazgot. Kilka stworów chciało uciekać, lecz żaden nie dał rady. Gdy ucichło, Groto podszedł do ledwo stojącego Ezamela i stwierdził dobitnie:
    -    Patrosząc świnie mam lepsze widoki niż patrząc na ciebie.
    -    Spóźniłeś się.
    -    Nie, to oni byli za szybko. – Groto spojrzał na stojących pod ścianą – Było ich zostawić, wtedy zabiłbyś ich kolejno, gdy inne byłyby zajęte zjadaniem...
    -    Dość żartów. – uciął Ezamel i zaczął nabijać fajkę. – Masz tylko pięciu?
    -    A kto ci będzie walczył? No kto? Pięciu to i tak dużo.
    -    No to jest siedmiu. Steav? – zwrócił swoją zakrwawioną twarz na barmana – Ty i twoja żona wchodzą w to?
    -    Oczywiście.
    -    A ty? – zapytał elfki.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.ticlass.pun.pl www.niszcze.pun.pl www.teamxfighters.pun.pl www.naruto-gram.pun.pl www.starycn.pun.pl